Darren sparafrazował dziś znany (ponoć, nie moja branża) cytat i wyszło mu, że najgorsze jest pierwsze 10 000 postów.
Z początku trochę się roześmiałem w duchu, gdy pomyślałem, że mi z tych 10 tysięcy brakuje jakiś 9 i pół.
Potem zajrzałem do statystyk blogów i wyszło mi, że od kiedy bloguję (a za początek swojego blogowania przyjmuję 20.09.2005) czyli przez dwa lata, napisałem 640 postów. W tym tempie prędzej skończy się tania ropa, niż ja zdążę wypracować te 10 000 postów. ;)
To stwierdzenie jest mocno przesadzone, ale sens ma.
Obserwuję to zwłaszcza po osobach, które blogują od niedawna. Często tacy ludzie mają wyniesiony ze szkoły wstręt do pisemnych wypowiedzi. Ja też wypracowań w szkole nie lubiłem i poszedłem na Politechnikę, gdzie nie są one nikomu potrzebne. Ale pisanie od dawna stron internetowych trochę mnie wyrobiło. Blogi pisane przez ludzi nieobytych z pisaniem są naprawdę trudne w odbiorze. Niekiedy wręcz odstraszające. Bo co myśleć o blogu pisanym przez dwudziestolatka, gdy jego styl jest zbliżony do onetowych blogów o Tokio Hotel, pisanych przez dwunastolatki? Brak interpunkcji, nieskładne zdania, czasem trzeba przeczytać kilka razy, żeby załapać. To zdecydowanie nie zachęci do bloga żadnych czytelników. No, ewentualnie jakichś masochistów językowych. ;) A z blogami jak ze sklepami: nie ma gości, nie ma kasy.
Wraz z naszym pisaniem, wyrabiamy sobie styl. Z czasem uczymy się dostosowywać nie tylko treść ale i formę do możliwości odbiorcy. Ja się niekiedy łapię na tym, że na jednym z moich blogów używam zbyt długich zdań i staram się je skracać. Tu z kolei od jakiegoś czasu pozwalam sobie na dygresje i komentarze. Uczymy się pisać sensowne zdania. Takie, które dają się zrozumieć. Jeśli jeszcze do tego dużo czytamy, nauczymy się pewnie poprawnej gramatyki i ortografii. W życiu to nam się na pewno przyda, na przykład przy pisaniu listu motywacyjnego.
Patrząc na posty sprzed tych dwóch lat widzę, jaki duży postęp zrobiłem. One akurat są na moim anglojęzycznym blogu "o mnie", który dość szybko sobie odpuściłem (nie rokował szans na zarobienie czegokolwiek ;) ). Po nich zwłaszcza widać, jak wielką trudność sprawiało mi wtedy pisanie po angielsku. Jak mały miałem zakres słownictwa.
Pozostaje mi chyba tylko cierpliwie pisać kolejne posty. Wciąż szukam metody, by moje wypowiedzi nie były nudne, co mi zostało zarzucone jakiś czas temu w komentarzu. ;)
Przeczytaj resztę artykułu...