Syndrom znany jako "pies ogrodnika" zna większość z nas. Wyjaśnieniem jest "sam nie zje, drugiemu nie da". W przypadku zarabiających stron internetowych tłumaczyć można to tak: "sam nie zarobi, drugiemu nie da".
Na początek wniosek z moich przemyśleń (na wypadek, gdyby Ci się nie chciało czytać całego posta). Staraj się, by goście na Twojej stronie nie czuli się wykorzystywani przez Ciebie do zarabiania pieniędzy. Spraw, by znajdowali na niej to, co ich interesuje, a nie tylko to, co interesuje Ciebie -- reklamy.
Dlaczego? Są ludzie, którzy nie lubią dawać nikomu zarobić. Bo tak. Widząc reklamę kontekstową wolą ręcznie przepisać adres niż kliknąć. Nieważne, że sami kompletnie NIC na tym nie tracą i że sami też NIC w ten sposób zarobić nie mogą, bo np. nie mają własnej witryny www. To po prostu taka mentalność.
Są ludzie, którzy widząc link partnerski, przekopiują go, by później usunąć z niego ten fragment, który spowoduje naliczenie dla Ciebie prowizji.
Jak to robić?
Jeśli chodzi o punkt pierwszy, zdaje mi się, że sprawa jest oczywista pod względem celu, jaki proponuję. W kwestii metod na jego osiągnięcie wypowiem się wkrótce.
Jeśli chodzi o punkt drugi, tu sprawa wymaga nieco wyjaśnień.
Chodzi mi po prostu o to, by internauta na Twojej stronie myślał "o, tu poczytam coś, co mnie interesuje" a nie "o, tu ktoś chce na mnie zarobić, zmuszając mnie do kliknięcia w reklamę". Ta druga myśl powoduje włączenie się postawy obronnej, która spowoduje, że nic nie zarobisz.
Jeden obraz wart tysiąc słów, więc pozwolę sobie na (zły) przykład. Tak nie rób!
Netwaluta - zarabianie przez internet, praca w internecie
Wchodzimy na stronę, włączamy nagranie i słyszymy:W sieci znajduje się mnóstwo stron traktujących o zarabianiu przez internet. Nie oszukujmy się jednak - większość z nich wciska ci ściemę, by wyciągnąć od ciebie pieniądze lub zmarnować twój czas. (...) Na tej stronie znajdziesz uczciwe firmy, które na pewno ci zapłacą. Powodzenia.
OK, myślimy sobie, tu znajdę tylko ciekawe merytoryczne informacje, tu nikt nie będzie mnie naciągał. Ucieszeni zaczynamy czytać stronę.
Co widzimy? Najpierw reklamy jakiś książek o ebiznesie. Później jakieś szkolenie, coś o jakiejś książce o zarabianiu na blogach... Wszędzie w odnośnikach powtarza się jeden fragment. I taki kompletnie nie związany z treścią tychże stron... Czyżby był to link partnerski? Czy po jego kliknięciu autor strony dostanie prowizję? Czy więc poleca mi te książki i szkolenie bo uważa, że są cokolwiek warte, czy dlatego, że chce na mnie zarobić?
Co widzimy dalej? Jeśli chcesz zarabiać w internecie, załóż najpierw konto bankowe. Klikamy w odnośnik i tam ładna tabelka z jakimiś bankami, niby porównanie kont, ale jest niewiele warte, bo przecież banków i kont jest ZNACZNIE więcej a porównanie bez porządnej tabeli na dobrą sprawę NIC nie mówi. Patrzymy na linki z obrazkami po prawej stronie i widzimy jakiś "systempartnerski". No tak, tu też chce na nas zarobić... Nieco zasmuceni wyłączamy stronę. Nie dość, że wciska kit, to jeszcze chce wyciągnąć ode mnie kasę. Widać, że strona powstała tylko po to, by na mnie zarobić.
Za wszelką cenę dbaj o to, by żaden z gości na Twojej stronie nigdy tak sobie tak nie pomyślał!
Hipokryzją byłoby stwierdzenie z mojej strony, że strona ta nie powstała po to, by coś dla mnie zarobić. W odróżnieniu od autora tamtej, nie będę jednak Tobą manipulować przedstawiając Ci niepełne informacje tylko po to, by na Tobie zarobić (jak zrobił to autor netwaluty, robiąc zestawienie kilku kont bankowych). I nie będę Ci polecać czegoś, czego sam nie sprawdziłem i czego jakości nie jestem pewien, chyba że zaznaczę to w odpowiednim czasie i miejscu.
Zarabianie na blogach - jak zbudować pasywny dochód
Blog przeniesiony. Zajrzyj na nowy blog o zarabianiu na blogach. :)
Subskrybuj RSS tego bloga i czytaj artykuły gdy tylko się pojawią!wtorek, 23 stycznia 2007
Syndrom "psa ogrodnika"
Opublikował Krzysztof Lis o godzinie 19:13
Etykiety: programy partnerskie, reklama kontekstowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Komentarzy: 0
Napisz komentarz