autorem artykułu jest Dariusz Puzyrkiewicz
Do tej pory pozycjonowanie kojarzyło się z promowaniem strony w taki sposób, by zajęła wysokie miejsce w wynikach wyszukiwania. Znany pozycjoner, Paweł K. zmienił ten porządek. Zamiast promować strony, postanowił pokazać autorowi artykułów, przedrukowywanych w różnych serwisach, "jak polecą mu te piękne pozycje". Kłopot w tym, że gdyby tę praktykę rozpowszechnić, zagrożony byłby fundament funkcjonowania Internetu - wolność wymiany informacji.
Nie jestem pozycjonerem. Piszę ciekawe artykuły, które każdy może umieścić w swoim serwisie internetowym. Pewnego dnia postanowiłem wykorzystać zaskakujący efekt przedruku moich tekstów. Okazało się bowiem, że pisane przeze mnie artykuły zyskiwały bardzo wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania Google. Efekt był taki, że dzięki linkowi do mojego bloga, umieszczonemu w stopce, zyskiwał on coraz więcej odwiedzin.
Po testach, polegających na promocji mojej witryny za pomocą artykułów, postanowiłem upowszechnić efekty swoich eksperymentów. Stworzyłem krótką ofertę, w której zademonstrowałem działanie tego nietypowego pozycjonowania i zaoferowałem swoje usługi w pisaniu tego typu artykułów. Ponieważ udzielam się nieco na jednym z internetowych forów, postanowiłem zapytać o ocenę swojej oferty innych członków tej społeczności.
Jednym z aktywnych forumowiczów, jest Paweł K., profesjonalny pozycjoner, który od pewnego czasu promował w Internecie swoją książkę. Bardzo ambicjonalnie podszedł do moich dokonań w pozycjonowaniu za pomocą tekstów i oburzony zaalarmował pracowników Google, że moje artykuły naruszają regulamin i zaśmiecają wyniki wyszukiwania. Po zgłoszeniu tym, radośnie poinformował mnie, pisząc na forum: "(...) już Cię zgłosiłem do SPAM Raport i pogadamy na ten temat za kilka dni jak polecisz na wszystko (...)"
Nie wiadomo jakie strony z artykułami zostały zgłoszone jako spam. Nie jest też jeszcze znana reakcja pracowników Google na ten donos. Być może już wkrótce, strony z przedrukami znikną z tej wyszukiwarki.
Na czym polega zagrożenie dla Internetu, spowodowane przez tego typu działania? Gdyby zgodnie z oczekiwaniami Pawła K. zabronić przedruku artykułów, tekstów i newsów, gdyby zahamować swobodny przepływ treści, to Internet stałby się martwy. Dzisiejsza idea web 2.0, to przecież nieograniczona wymiana informacji pomiędzy użytkownikami. Nie można oskarżać o SPAM kogoś, kto za zgodą autora publikuje w swoim serwisie jego artykuły. Owszem, treść jest powielana, tylko że w ten właśnie sposób może ona dotrzeć do większej liczby użytkowników tak rozległej sieci, jaką jest Internet. Chodzi o naszą wolność czytania i publikowania tego co chcemy, tam gdzie chcemy i kiedy tylko chcemy.
Kontrowersyjna oferta (wraz z opisem eksperymentu) dostępna jest pod tym adresem
Wspomniana w artykule dyskusja odbyła się na tym forum
--
Darek Puzyrkiewicz jest Copywriterem. Specjalizuje się w pisaniu tekstów przeznaczonych do publikacji w Internecie. Jest twórcą i właścicielem serwisu www.dynanet.pl
Teraz pora na mój komentarz.
Sam korzystam intensywnie z artykułów do przedruku. Po pierwsze jest to metoda na
zdobywanie darmowej treści. Korzystam z niej w dwóch sytuacjach. Gdy nie mam nic ciekawego do napisania a nadchodzi pora publikacji artykułu (pamiętaj, kluczem do sukcesu bloga jest regularne publikowanie tekstów!) i gdy widzę jakiś ciekawy tekst do przedruku. Po drugie jest to metoda na zdobywanie linków zwrotnych do serwisu. Umieszczam więc na swoich stronach cudze artykuły i sam piszę artykuły w artelisie. I trochę obawiam się wspomnianego SPAMu, o którym piszę tu na blogu jako duplicate content, być może niezbyt precyzyjnie.
Owszem, obawiam się, że moje teksty mogą być traktowane przez Google jako zwyczajna kopia. I dlatego zazwyczaj nie udostępniam do przedruku tekstów już gdzieś przeze mnie opublikowanych. Gdy piszę artykuł do publikacji na innych stronach, piszę go od początku. Jeśli udostępniam artykuł z mojej strony, czekam najpierw kilka dni przed publikacją w artelisie. Czekam aż Google zaindeksuje ten artykuł na mojej stronie. Wtedy mam pewność, że jeśli Google potraktuje go jako kopie, to wersja na mojej stronie będzie traktowana jako oryginał.
Patrząc w drugą stronę, publikowane teksty opatruję ostatnio komentarzem. Po pierwsze dlatego, że chcę właśnie uniknąć posądzenia o spam. Liczę na to, że dodając od siebie treść do tekstu mogę tego uniknąć. Po drugie nie zawsze zgadzam się z autorem przedrukowanego artykułu. Jeśli mam inne poglądy na jakieś zagadnienie, staram się też zaprezentować. W końcu czuję się odpowiedzialny za teksty, które tu umieszczam.
A czy Ty korzystasz z tekstów do przedruku? Jeśli tak, z jakich źródeł bierzesz teksty?
Przeczytaj resztę artykułu...