Google

Zarabianie na blogach - jak zbudować pasywny dochód

Blog przeniesiony. Zajrzyj na nowy blog o zarabianiu na blogach. :)

Subskrybuj RSS tego bloga i czytaj artykuły gdy tylko się pojawią!



wtorek, 31 lipca 2007

Odpaliłem reklamy na nowym blogu

Po prawie miesiącu przygotowań od momentu założenia nowego bloga na WordPressie i kupienia nowej domeny, wczoraj wrzuciłem na stronkę reklamy AdSense.

Na początku lipca kupiłem sobie domenkę. Pisałem o tym, że dostałem z nią gratis masę linków. ;) Ten miesiąc przygotowań to przede wszystkim pisanie nowych artykułów. Ambitnym założeniem było pisanie codziennie jednego tekstu. Udawało mi się to do zeszłego tygodnia.

Strona w wynikach wyszukiwania się pojawia. Wcale nie jakoś wyjątkowo wysoko, bo główna fraza jest mocno konkurencyjna. Google zaindeksował 60 podstron bloga (pojedyncze artykuły, archiwa, kategorie). Gości na stronę wchodzi dziennie ok. dwudziestu, średni czas przebywania w witrynie to ponad 5 minut, w tym czasie średnio gość otwiera 2,8 podstrony. Te informacje mam dzięki Google Analytics.

eCPM i CTR dwucyfrowe, w ciągu jednego dnia zarobiłem półtora dolara. W tym tempie jeden dzień emisji reklam zarabiać mi będzie tyle, na ile wyceniam czas na napisanie posta.


Przeczytaj resztę artykułu...

niedziela, 29 lipca 2007

Licznik subskrybentów RSS

Dziś opowiem o tym, jak zdobyć i założyć na bloga licznik subskrybentów RSS. Opowiem też, dlaczego warto to robić, czym jest konformizm informacyjny i co ma on wspólnego z tym licznikiem.

Być może zwróciłeś (zwróciłaś) uwagę, że jakiś czas temu umieściłem na blogu licznik subskrybentów RSS. Zrobiłem to między innymi dlatego, że ciekawiło mnie, ile osób regularnie czyta mojego bloga. Ale nie tylko.

Na początek mała zmiana tematu. Kilka słów na temat: czym jest konformizm informacyjny.

Otóż konformizm informacyjny to mechanizm ludzkich zachowań. W sytuacji, gdy człowiek ma za mało obiektywnych informacji na temat tego, co się dookoła dzieje, obserwuje innych ludzi. Na podstawie zachowania innych ocenia, jak sam powinien się zachować.

Po co o tym piszę? Wyobraź sobie sytuację, że na tego bloga wchodzi nowy czytelnik. Trafił tu z wyszukiwarki. Jak każdy dzisiejszy internauta, ma za mało czasu, więc mu się spieszy. Nie chce mu się czytać wszystkich artykułów. Na podstawie jednego, który przeczytał, nie jest w stanie określić, czy strona go zaciekawi. Czy warto tu wrócić. Czy autor tego bloga ma jakiekolwiek pojęcie o czym pisze.
W pewnym momencie wzrok tego gościa trafia na licznik subskrybentów. Widzi tam 35 czytelników. Myśli więc sobie, że blog musi być ciekawy, skoro aż tyle osób czyta powiadomienia RSS. Zapisuje się więc i on.

Podobny mechanizm działa w sklepach internetowych (towary wymienione na liście najczęściej kupowanych albo "inni klienci, którzy kupili ten aparat, zamówili również: kartę pamięci, futerał, akumulatorki, etc.") i na Allegro (liczba komentarzy sprzedającego, wklejona lista ofert w poprzedniej takiej aukcji) i na bazarach (im więcej ludzi stoi koło jakiegoś stoiska, tym ciekawszy musi być tam towar, prawda?).

Dokładnie ten mechanizm jest drugą ważną przyczyną, dla której umieściłem tu ten licznik. Mam nadzieję, że zainspiruje on nowych gości do subskrypcji kanału RSS mojego bloga. Mam też nadzieję, że przyznanie się do tego nie spowoduje odpływu czytelników. ;)

Teraz krótka instrukcja jak to zrobić. Krótka, bo jest to naprawdę bardzo proste.

1. Wchodzimy na stronę FeedBurner.com.
2. W dużym polu na samym środku strony wpisujemy adres kanału RSS bloga lub adres samego bloga (FeedBurner odwiedzi go i sam sprawdzi, czy jakiś kanał RSS jest dostępny, więc tę drugą opcję polecam mniej doświadczonym).
3. Wybieramy tytuł kanału i adres, pod którym będzie widoczny na stronie FeedBurnera. Klikamy "activate feed" i "next" na dwóch kolejnych ekranach. Być może po drodze jest możliwość włączenia jakichś dodatkowych opcji. Nie znam ich i z nich nie korzystam, miej to proszę na uwadze.
4. Wybieramy opcję integracji licznika z naszą platformą blogową (Blogger, WordPress) albo klikamy na "publicize" a następnie z menu po lewej stronie "Feed Count".
5. Wybieramy kolory licznika, naciskamy "activate" i kopiujemy otrzymany kod w odpowiednie miejsce na blogu.
6. Cieszymy się licznikiem. :]


Przeczytaj resztę artykułu...

piątek, 27 lipca 2007

A ja dostałem zwrot...

A ja dziś dostałem przekazem zwrot. Z Urzędu Skarbowego. Wiecie, co to oznacza?

Po pierwsze, oznacza to, że nie warto pisać numeru konta na zeznaniu podatkowym, skoro i tak zwrot pieniędzy dostanie się przekazem pocztowym... :(

Po drugie, że poprawnie rozliczyłem dochody z AdSense za zeszły rok.

Mam nadzieję, że nie są to pochopne wnioski...


Przeczytaj resztę artykułu...

wtorek, 24 lipca 2007

Samozarabiający blog

Zdawałoby się, że zarabiający blog równa się wiele pracy przy jego pisaniu. Tymczasem możliwe jest stworzenie bloga, który sam będzie zarabiać. Takiego, który sam będzie zdobywać treść. Prawie perpetuum-mobile. Jak to zrobić?

Znam dwie metody.

Pierwsza to stworzenie tzw. katalogu presell. Umieszczanie linków w katalogach tego typu to najnowszy trend w pozycjonowaniu.
Katalog presell to katalog krótkich artykułów czy tekstów zawierających odnośniki do pozycjonowanych stron. Google i inne wyszukiwarki lubią linki umieszczone w tematycznym otoczeniu. Dlatego powoli dodawanie do zwykłych katalogów (wpisy składają się z podlinkowanego tytułu i opisu) przestaje być popularne. Zamiast tego dodaje się teksty na temat, którego dotyczy strona i wewnątrz dodaje linki.

Katalogi presell najczęściej budowane są na skrypcie WordPress, który jest systemem typowo blogowym. Dlatego wspominam o tym pomyśle na moim blogu. Zresztą właśnie o to chodzi, by taki katalog upodobnić do bloga. Należy spodziewać się, że w przyszłości linki pochodzące z blogów będą coraz cenniejsze. W końcu blog pisany jest przez człowieka, który poleca czytelnikom tylko wartościowe strony.

Pojawiają się blogokatalogi tematyczne i ogólne. Moderowane i nie. Tematyczne to takie, które dotyczą tylko ściśle określonej tematyki. Jasna sprawa. Z jednej strony linki z takiego katalogu zapewne będą bardziej wartościowe. Z drugiej strony będą mniej popularne wśród pozycjonerów. Dlaczego? Im węższy temat, tym mniej wpisów będzie się pojawiać. Łatwiej więc zbudować dużego bloga z katalogu wielotematycznego, bez ograniczeń.
Katalogi moderowane zapewniają wysoką jakość wpisów. Z drugiej strony ludzie będą mniej chętnie dodawać do nich wpisy.

Ja postawiłem sobie katalog tematyczny, moderowany, porządnie pilnowany. Po pierwsze pilnuję, by wpisy były związane z tematyką bloga. Mimo że katalog reklamowany był jako tematyczny, pojawiają się tam wpisy kompletnie nie na temat. Po drugie, pilnuję, by teksty były unikalne. Każdy wpuszczam do wyszukiwarki i sprawdzam, czy już gdzieś zostały opublikowane. Tym sposobem unikam kłopotów z duplicate contentem. Te dwa warunki powodują, że na razie w większości są tam moje wpisy. Takie życie...

Jak na takim blogokatalogu można zarabiać? Na reklamie kontekstowej rzecz jasna. To bym uznał za podstawowe źródło zarobku. Oprócz tego można dodać jakieś bannery czy odnośniki do programów partnerskich. Taki blog w pewnym momencie zacznie się pojawiać w wynikach wyszukiwania na jakieś hasła. Najpewniej będą to niszowe zapytania typu "pył kwarcowy w budownictwie". ;) Jakie by one nie były, ściągną nam na bloga darmowych gości. Darmowych, bo poza samym założeniem bloga wiele czasu się na niego nie poświęca. I to największa zaleta katalogów presell z punktu widzenia ich właściciela.

Na moim blogu nie zarobiłem wiele, marne kilka dolarów. Zdaje mi się, że po prostu niepotrzebnie zdecydowałem się na tak wąską kategorię.

Teraz czas na opisanie pokrótce drugiej metody. Będzie to automatyczny blog zbierający treść z kanałów RSS. O pomyśle przeczytałem na blogu bogatypartner.pl w artykule “Samotworzące się zaplecze”.

Jak to działa? Instalujemy WordPressa. Do niego dodajemy wtyczkę tworzącą nowe wpisy na podstawie wpisów z kanałów RSS. Szukamy interesujących nas kanałów RSS (przykładowo, jeśli tworzymy bloga z newsami, szukamy RSS z newsami, itd.). Kanały te podajemy wtyczce i cieszymy się przyrastającymi wpisami. Praktycznie bez żadnego naszego wysiłku! Wpisy to nie tylko treść (artykuły, posty z blogów) ale też obrazki i filmy z serwisów społecznościowych typu Flickr czy Metacafe. W ciągu doby taki blog może powiększyć się nawet o kilkadziesiąt czy kilkaset wpisów!

Autor artykułu wspomina o takiej "spamiarce" moim zdaniem jest to spamowanie, bo zaśmieca internet jako o metodzie na łatwe tworzenie zaplecza do pozycjonowania. Ale pisze również, że warto umieszczać na takim blogu reklamy AdSense. Taki blog ma być w pierwszej kolejności pożywką dla robotów indeksujących, ale ludzie też będą na niego trafiać. Skoro tak, niech klikną przy okazji w boksy reklamowe. ;)

Nie testowałem tego sposobu na zarabianie pieniędzy, więc nie wiem, czy i ile można na nim zarobić. Sądząc po podlinkowanym artykule na jego założenie należy poświęcić jedynie kilka chwil...


Przeczytaj resztę artykułu...

niedziela, 22 lipca 2007

Dobry czas na duże zakupy w Złotych Myślach

Jeśli kupiłeś (kupiłaś) kiedyś jakąś książkę w wydawnictwie Złote Myśli, zapewne wiesz już, że organizuje ono przeróżne dziwaczne promocje. Piszę "dziwaczne", bo takie promocje są rzadko spotykane w polskim internecie. I bardzo agresywne...

Teraz przykładowo trwa siódemkowa promocja Łukasza. Siódemkowa, bo rozpoczęta 07.07.2007. Łukasza, bo wymyślił ją Łukasz, jeden z pracowników wydawnictwa.

Na czym ona polega? Jeśli kupisz książek za minimum 70 PLN, otrzymasz do nich kupon zniżkowy na 70 PLN. Tak więc za książki zapłacisz praktycznie 2x mniej.

Niestety, pakiet “zarabianie w internecie” kosztuje tylko 69 PLN. ;)


Przeczytaj resztę artykułu...

piątek, 20 lipca 2007

Dlaczego trzeba pilnować swoich domen?

Załóżmy, że Twój blog jest na Twoim własnym serwerze. Nie polecam tego w przypadku gdy dopiero zaczynasz pracę i zabawę z blogami. Oprócz serwera kupujesz również domenę, dajmy na to, www.telewizory-kolorowe.pl. Kosztuje Cię ona w promocji 25 PLN. Z tymi domenami jest jak z drukarkami. Są tanie a dopiero później sprzedawca na Tobie zarobi. Przedłużenie ważności domeny zazwyczaj nie jest już objęte promocją.

Jak już poniesiesz nakłady, przez rok pracowicie budujesz serwis. Ze zwykłego bloga hobbysty albo naprawiacza telewizorów staje się składnicą wiedzy. Ludzie go czytają. Wracają nań z powrotem. Polecają go znajomym. Kierując się Twoją opinią rozsądzają spory między sobą. W teleturnieju “1 z 10” pojawiają się pytania z Twojego FAQ. Dodajesz stronę do katalogów. Piszesz o niej na katalogach presell. Czym są, jak i po co z nich korzystać oraz jak założyć swojego, będzie kiedy indziej. Zdobywasz mnóstwo linków własnej roboty i mnóstwo linków zwykłych, z innych tematycznych stron.

A potem zapominasz przedłużyć ważności domeny.

Ktoś inny ją rejestruje. Tworzy sobie w krótkim czasie konkurencyjny serwis. Linki z innych stron prowadzą pewnie teraz do nieistniejących dokumentów, ale z tym można sobie poradzić. Gość wklej tekst z Wikipedii i artelisa, umieszczając obok reklamy AdSense.

Tracisz rok pracy. A może nawet jakieś dodatkowe pieniądze. Może ktoś za pieniądze zaprojektował Ci layout bloga? Może zapłaciłeś (zapłaciłaś) za pozycjonowanie? Tym gorzej dla Ciebie.

Co mnie zainspirowało do napisania tej notki? Moje doświadczenie. Na moje szczęście jestem tym fuksiarzem, który kupił domenę "po kimś". Gratis dostałem kilka tysięcy linków. Wcześniej pod adresem, który kupiłem, była tylko jakaś wizytówka jakiejś firmy. Linki do niej znalazłem w katalogach branżowych, serwisach lokalnych, katalogach pozycjonujących, itd. Archive.org zarejestrowało ją po raz pierwszy w sierpniu 2005, czyli co najmniej dwa lata ktoś za tę domenę płacił. A mnie się poszczęściło. Kupiłem domenę .pl podczas gdy .com.pl, .eu, .info są już zajęte. Co postawiłem na tym adresie? Oczywiście BLOGA!

Podsumowując: nie przegap terminu opłacenia przedłużenia domeny!

P.S. Przestałem się bać umieszczać takie odautorskie komentarze po przeczytaniu ostatniego wpisu na blogu Shrew. Też czytałem Cejrowskiego. ;)


Przeczytaj resztę artykułu...

czwartek, 19 lipca 2007

Co jeszcze promować w Złotych Myślach?

Jeśli czytasz tego bloga od jakiegoś czasu, zapewne wiesz, czym są Złote Myśli i ich Złoty Program Partnerski. Oprócz promowania pojedynczych ebooków, całych pakietów czy przeróżnych promocji możesz i powinieneś (powinnaś) promować też Złoty Klub.

Złoty Klub to program lojalnościowy wydawnictwa Złote Myśli. Osoba zarejestrowana w tym programie otrzymuje po każdym zakupie 10% ceny ebooka w tzw. złotych punktach. Można później nimi opłacać kolejne zamówienia, co daje praktycznie te 10% rabatu. Dodatkowo otrzymuje się również punkty za napisanie recenzji książki czy nawet samo jej ocenienie. Do tego zapisany do ZK otrzymuje dostęp do wielu darmowych ebooków. Ale to nie jest najważniejsze.

Najważniejsze z punktu widzenia zarabiającego w internecie są mailingi Złotego Klubu. Raz na jakiś czas wydawnictwo wysyła do osób zarejestrowanych informacje o nowościach, promocjach, itd. Do każdego linku dodawany jest identyfikator partnera. Oczywiście identyfikator tego partnera, który polecił zapis adresatowi listu.

Co z tego masz? Przypuśćmy, że polecasz zapis do ZK panu X. Pan X zapisuje się do newslettera. Na Twoim blogu widzi również odnośniki do książek ZM, ale z nich nie korzysta, bo nie chce nic kupić. Albo nawet korzysta, czyta ofertę, ale zamówienia nie składa. Nieistotne... Tak czy siak, pan X nie składa żadnego zamówienia, bo nie interesują go książki w ofercie ZM.
Pan X dostaje od czasu do czasu newslettery z informacjami o nowościach wydawniczych, promocjach, itd. W końcu któraś nowa książka go zaciekawiła i składa zamówienie. Ponieważ dostał link z Twoim identyfikatorem partnerskim, Ty dostajesz za to zamówienie prowizję. Nie robiąc kompletnie nic.

Jeśli nie polecisz panu X zapisu do ZK, on nic nie zamówi. Ty nic nie zarobisz. Jeśli zapisze się z Twojego polecenia, masz szansę na zamówienie.

Fachowcy od e-marketingu i e-biznesu radzą zbieranie adresów emailowych czytelników Twoich witryn www. Po to, by później wysyłać im reklamy, powiadomienia o nowościach na stronie, itd. Przyznam uczciwie, że nie widzę sposobu na wykorzystanie tego "narzędzia" w przypadku blogów. Ale wspomniany ZK zrobi za Ciebie to samo. :) Bez żadnego wysiłku. Dlatego zakwalifikowałem ten tekst do kategorii pasywny dochód.

Trzeba przyznać, że mailingi ZK są pisane naprawdę dobrze i skutecznie. :] Wyposażone są w osobny identyfikator kampanii zatem będziesz odróżniać zamówienia z tych mailingów od własnych. To też się przydaje.


Przeczytaj resztę artykułu...

wtorek, 17 lipca 2007

Pół roku tego bloga

10. lipca, ledwie tydzień temu, niepostrzeżenie minęło mi półrocze istnienia tego bloga.

Lubię wszelkie podsumowania a jeszcze bardziej lubię statystyki, więc dzisiejsza wypowiedź będzie właśnie w tym tonie. :]

Blog istnieje od pół roku +10 dni, czyli od 193 dni. Zaokrągliłem w górę do pełnego dnia. Opublikowałem przez ten czas 122 posty, czyli kolejny post średnio co 38 godzin. Albo średnio 4,4 posta tygodniowo.

Zaczynałem od marnych kilku, później 20 odwiedzin dziennie. Dziś jest to ok. 50-100 unikalnych gości odwiedzających mojego bloga. Kilkudziesięciu subskrybentów kanału RSS. Ilu dokładnie nie wiem, bo dopiero niedawno założyłem licznik, może więc przekłamywać.

Najwięcej tekstów opublikowałem z etykietą AdSense. Warto wspomnieć, że teraz lista etykiet jest na samym dole bloga. To tak na wypadek, gdyby ktoś myślał, że ją całkiem wyrzuciłem. To nie jest najlepsze miejsce, niewykluczone że jeszcze zmieni położenie... Aż 36 tekstów oznaczyłem tą etykietą, prawie 30% wszystkich... To generalnie daje pogląd tego, na czym koncentruję swoje wysiłki w kwestii zarabiania w internecie.

Najpopularniejszym tekstem przez ten cały czas jest “50 pomysłów na zarabiającego bloga”. Jeśli i Tobie się on podoba, możesz go wykopać. Będę wdzięczny! ;)
Ostatnio (w ciągu ostatniego miesiąca) największą popularnością cieszy się tekst o smart pricingu w AdSense.

Teraz najciekawsze. Zarobki. :D Mój komentarz: jeśli chcesz zarabiać na blogu, nie twórz bloga o zarabianiu! Przez ten czas od kiedy prowadzę tego bloga, zarobiłem na AdSense niewiele ponad 45$. Dlaczego? Wyjaśnienie tego fenomenu jest bardzo proste:

  1. prawie 40% czytelników tego bloga na niego powraca,
  2. większość czytelników wie dobrze, czym jest AdSense i jest ślepa na te reklamy, zatem wskaźnik CTR jest niski.


Czasu spędzonego nad blogiem nie żałuję. Wiele się nauczyłem, wiele się dowiedziałem (o czym warto napisać o tym napiszę albo już napisałem), wiele ciekawych znajomości zdobyłem.

Ciesząc się z zakończonego półrocza pozdrawiam Cię chłodno. Chłodno, bo na dworzu jest masakrycznie gorąco... ;)


Przeczytaj resztę artykułu...

poniedziałek, 16 lipca 2007

Dlaczego nie warto zachęcać do klikania?

Jeżeli masz za sobą lekturę reguł uczestnictwa w programie AdSense (a przecież masz, trzeba je przeczytać przy zakładaniu konta) wiesz już na pewno, że nie wolno zachęcać do klikania w reklamy kontekstowe. To oczywiście nie dotyczy polecania produktów, czyli reklam płatnych za podjęcie akcji a nie za kliknięcie. Tak czy siak, zachęcać nie wolno. Pisałem o tym między innymi w tekście “Czego nie wolno robić w AdSense”.

Ale jak się temu przyjrzeć bliżej, to się po prostu nie opłaca!

Dlaczego? Ano z powodu mechanizmu smart pricing.

Należy się spodziewać, że osoby zainteresowane reklamą w nią klikną. Jeśli zainteresuje ją to, co dalej znajdą na stronie, będą ją przeglądać, być może złożą zamówienie w sklepie, itd. Dzięki możliwości śledzenia konwersji w AdWords reklamodawca ma nad tym kontrolę.

Jeśli gość nie jest zaciekawiony reklamą, to w nią nie kliknie. Nie ma więc się co spodziewać, żeby dokonał jakiejkolwiek akcji pożądanej przez reklamodawcę. Jeśli takich kliknięć będzie wiele, konto AdSense z takimi kliknięciami ma szansę zostać potraktowane smart pricingiem. Nie wspominając już o możliwości zablokowania konta AdSense...

Warto więc myśleć nad zwiększeniem CTR na inne sposoby niż tylko zachęcanie do klikania... Tym bardziej, że zachęcanie do klikania szkodzi AdSense'owiczom jeszcze w jeden sposób: zniechęca firmy do reklamowania się w AdWords...


Przeczytaj resztę artykułu...

niedziela, 15 lipca 2007

Piszemy, gdy nie ma nas w domu

Dziś o tym, co zrobić, by publikować na swoim blogu wpisy nie będąc przy komputerze. Metody znam dwie. Wygodną i droższą i tańszą, wymagającą większych przygotowań.

1. Publikowanie zdalne.

Na bloga w serwisie blogspot.com można pisać wpisy nie mając fizycznie dostępu do platformy blogowej. Wystarczy dostęp do jakiegoś konta emailowego. Można bowiem w bloggerze skonfigurować specjalny adres e-mail, który będzie służyć do publikowania wpisów. Każdy tekst wysłany na ten adres ukaże się na blogu.

Jak z tego korzystać? Czy będzie potrzebny dostęp do internetu? No, oczywiście, przydałby się. Ale niekoniecznie.

Wystarczy telefon komórkowy. I to wcale nie taki, który ma dostęp do internetu. Wystarczy funkcja MMS.

W mojej sieci (ERA) możliwe jest wysłanie wiadomości MMS na adres emailowy zamiast na numer telefonu. Korzystając z tej funkcji można dość tanio wysłać dość dużą ilość tekstu, bo nawet kilkadziesiąt kB.

WordPress też umożliwia ustawienie takiego adresu. Odbywa się to jednak nieco inaczej niż w przypadku Bloggera. WP wymaga, by stworzyć osobną skrzynkę pocztową. I on będzie sam zaglądać na tę skrzynkę. Gdy znajdzie tam nowego maila, opublikuje go sam na blogu. Blogger nie wymaga tworzenia żadnej skrzynki.

Ta funkcja generalnie jest bardzo fajna, ale trzeba uważać, co się na ten adres wysyła. Jeśli podasz gdzieś taki adres i łykną go roboty spamujące, będziesz mieć dużo darmowej treści o reklamach leku na V, replik zegarków i powiększania pewnej części ciała.

W USA Blogger umożliwa blogowanie z poziomu telefonu komórkowego, włącznie z publikowaniem obrazków (załączony do maila obrazek nie ukaże się na blogu!). Niestety u nas ta funkcja nie działa.

2. Publikowanie z opóźnieniem

Tu z kolei przewaga Blogger przegrywa z WordPressem.

Pisząc w WordPressie wpis można ustawić przyszłą datę jego publikacji. Gdy data minie, wpis pokaże się na blogu. Można więc przed wyjazdem przygotować kilka wpisów, które automatycznie się opublikują. Wymaga to więc jednorazowego większego wysiłku.

Blogger, z tego co mi wiadomo, nie ma takiej możliwości. Mam jednak nadzieję, że się mylę i tylko nie odkryłem tej funkcji. ;]


Przeczytaj resztę artykułu...

wtorek, 10 lipca 2007

Czy nadal można korzystać z przedruku artykułów?

autorem artykułu jest Dariusz Puzyrkiewicz

Do tej pory pozycjonowanie kojarzyło się z promowaniem strony w taki sposób, by zajęła wysokie miejsce w wynikach wyszukiwania. Znany pozycjoner, Paweł K. zmienił ten porządek. Zamiast promować strony, postanowił pokazać autorowi artykułów, przedrukowywanych w różnych serwisach, "jak polecą mu te piękne pozycje". Kłopot w tym, że gdyby tę praktykę rozpowszechnić, zagrożony byłby fundament funkcjonowania Internetu - wolność wymiany informacji.

Nie jestem pozycjonerem. Piszę ciekawe artykuły, które każdy może umieścić w swoim serwisie internetowym. Pewnego dnia postanowiłem wykorzystać zaskakujący efekt przedruku moich tekstów. Okazało się bowiem, że pisane przeze mnie artykuły zyskiwały bardzo wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania Google. Efekt był taki, że dzięki linkowi do mojego bloga, umieszczonemu w stopce, zyskiwał on coraz więcej odwiedzin.

Po testach, polegających na promocji mojej witryny za pomocą artykułów, postanowiłem upowszechnić efekty swoich eksperymentów. Stworzyłem krótką ofertę, w której zademonstrowałem działanie tego nietypowego pozycjonowania i zaoferowałem swoje usługi w pisaniu tego typu artykułów. Ponieważ udzielam się nieco na jednym z internetowych forów, postanowiłem zapytać o ocenę swojej oferty innych członków tej społeczności.

Jednym z aktywnych forumowiczów, jest Paweł K., profesjonalny pozycjoner, który od pewnego czasu promował w Internecie swoją książkę. Bardzo ambicjonalnie podszedł do moich dokonań w pozycjonowaniu za pomocą tekstów i oburzony zaalarmował pracowników Google, że moje artykuły naruszają regulamin i zaśmiecają wyniki wyszukiwania. Po zgłoszeniu tym, radośnie poinformował mnie, pisząc na forum: "(...) już Cię zgłosiłem do SPAM Raport i pogadamy na ten temat za kilka dni jak polecisz na wszystko (...)"

Nie wiadomo jakie strony z artykułami zostały zgłoszone jako spam. Nie jest też jeszcze znana reakcja pracowników Google na ten donos. Być może już wkrótce, strony z przedrukami znikną z tej wyszukiwarki.

Na czym polega zagrożenie dla Internetu, spowodowane przez tego typu działania? Gdyby zgodnie z oczekiwaniami Pawła K. zabronić przedruku artykułów, tekstów i newsów, gdyby zahamować swobodny przepływ treści, to Internet stałby się martwy. Dzisiejsza idea web 2.0, to przecież nieograniczona wymiana informacji pomiędzy użytkownikami. Nie można oskarżać o SPAM kogoś, kto za zgodą autora publikuje w swoim serwisie jego artykuły. Owszem, treść jest powielana, tylko że w ten właśnie sposób może ona dotrzeć do większej liczby użytkowników tak rozległej sieci, jaką jest Internet. Chodzi o naszą wolność czytania i publikowania tego co chcemy, tam gdzie chcemy i kiedy tylko chcemy.

Kontrowersyjna oferta (wraz z opisem eksperymentu) dostępna jest pod tym adresem

Wspomniana w artykule dyskusja odbyła się na tym forum


--
Darek Puzyrkiewicz jest Copywriterem. Specjalizuje się w pisaniu tekstów przeznaczonych do publikacji w Internecie. Jest twórcą i właścicielem serwisu www.dynanet.pl


Teraz pora na mój komentarz.

Sam korzystam intensywnie z artykułów do przedruku. Po pierwsze jest to metoda na
zdobywanie darmowej treści. Korzystam z niej w dwóch sytuacjach. Gdy nie mam nic ciekawego do napisania a nadchodzi pora publikacji artykułu (pamiętaj, kluczem do sukcesu bloga jest regularne publikowanie tekstów!) i gdy widzę jakiś ciekawy tekst do przedruku. Po drugie jest to metoda na zdobywanie linków zwrotnych do serwisu. Umieszczam więc na swoich stronach cudze artykuły i sam piszę artykuły w artelisie. I trochę obawiam się wspomnianego SPAMu, o którym piszę tu na blogu jako duplicate content, być może niezbyt precyzyjnie.

Owszem, obawiam się, że moje teksty mogą być traktowane przez Google jako zwyczajna kopia. I dlatego zazwyczaj nie udostępniam do przedruku tekstów już gdzieś przeze mnie opublikowanych. Gdy piszę artykuł do publikacji na innych stronach, piszę go od początku. Jeśli udostępniam artykuł z mojej strony, czekam najpierw kilka dni przed publikacją w artelisie. Czekam aż Google zaindeksuje ten artykuł na mojej stronie. Wtedy mam pewność, że jeśli Google potraktuje go jako kopie, to wersja na mojej stronie będzie traktowana jako oryginał.

Patrząc w drugą stronę, publikowane teksty opatruję ostatnio komentarzem. Po pierwsze dlatego, że chcę właśnie uniknąć posądzenia o spam. Liczę na to, że dodając od siebie treść do tekstu mogę tego uniknąć. Po drugie nie zawsze zgadzam się z autorem przedrukowanego artykułu. Jeśli mam inne poglądy na jakieś zagadnienie, staram się też zaprezentować. W końcu czuję się odpowiedzialny za teksty, które tu umieszczam.

A czy Ty korzystasz z tekstów do przedruku? Jeśli tak, z jakich źródeł bierzesz teksty?


Przeczytaj resztę artykułu...

sobota, 7 lipca 2007

"Kasa w sieci", artykuł w KŚE

Od czasu do czasu kupuję miesięcznik Komputer Świat Ekspert. Zazwyczaj wtedy, gdy na dołączonej do niego płycie znajduje się mój ulubiony program pocztowy The Bat!. Wczoraj jednak było inaczej.

Wczoraj mój wzrok przykuł napis na okładce: Kasa z sieci. Postanowiłem zainwestować 9,9 PLN i zobaczyć, co też w artykule napisano.

Artykuł sprowadza się do prezentacji kilku sposobów zarabiania w internecie. Od tak oczywistych jak reklama kontekstowa przez zarabianie w kasynach, sprzedaż na Allegro i prowadzenie własnego sklepu internetowego. Kilka ciekawostek, ale temat potraktowany nieuważnie...

Przykłady? W przypadku reklamy kontekstowej podano adres www witryny, która jest reklamą podręcznika zarabiania w AdSense. Napisano o tym, że można pisać ebooki. Tu podano odnośnik do wydawnictwa Złote Myśli i serwisu artelis.pl, który z ebookami nie ma nic wspólnego a jedynie zajmuje się publikacją artykułów do przedruku... Jako metodę na zarabianie podano też inwestowanie w fundusze inwestycyjne i inne papiery wartościowe. Ciekawe jak ktoś ma zacząć takie zarabianie bez kapitału początkowego? Wspomniano o zarabianiu w kasynach, ale tylko przez zwyczajną grę. Ale o tym, że można grać i wygrywać systemem, np. progresją albo bezpieczną i bardzo zyskowną metodą cover w zakładach bukmacherskich nikt nie wspomniał...

Za plus artykułu należy potraktować opisanie przede wszystkim porządnych sposobów. Czyli handlu na Allegro lub we własnym sklepie, sprzedawaniu baz danych, szablonów, skryptów PHP czy przedmiotów z gier online.

Obawiam się jednak, że po lekturze artykułu ludzie zaczną się zapisywać przede wszystkim do GPTRów i innego szajsu, bo to najłatwiejsze...


Przeczytaj resztę artykułu...

czwartek, 5 lipca 2007

Najłatwiejszy sposób na bloga po angielsku

Jakiś czas temu pisałem o tym, że warto próbować pisać bloga po angielsku. Temat uważałem za wyczerpany aż do wczoraj. Wczoraj trafiłem na blog jednego z czytelników tej strony, na którym przeczytałem artykuł “10 Reasons Why To Blog Only In Mighty English”. I zainspirowany jego lekturą założyłem kolejnego bloga. Po angielsku.

Zakładam, że ten blog nie będzie wymagać ode mnie wiele wysiłku. I dziś zamierzam napisać dlaczego. Czyli... jak bez wielkiego wysiłku założyć anglojęzycznego bloga.

Załóżmy optymistycznie, że już prowadzisz jakiegoś bloga. Na przykład bloga o swojej żaglówce. Piszesz tam o wycieczkach, naprawach, zakupach, i tak dalej. Co tydzień coś piszesz, poświęcasz godzinę by coś ciekawego znaleźć w internecie, albo opisujesz swoje wycieczki. Kadrujesz zdjęcia, umieszczasz je na swoim lub innym serwerze i tak dalej. To wszystko wymaga sporo pracy.

A gdyby tę pracę wykorzystać po raz drugi? Gdyby ten włożony raz wysiłek zarobił dla Ciebie pieniądze po raz drugi?

Załóż anglojęzycznego bloga o swojej żaglówce. Wklejaj tam tłumaczenia swoich wypowiedzi, które piszesz na polskiego bloga. Łatwiej jest przetłumaczyć gotowy tekst, niż pisać od razu po angielsku (przynajmniej mnie jest łatwiej). Mając obrobione obrazki i przygotowany tekst, pójdzie Ci to znacznie szybciej, niż pisanie czegoś od początku. Myślę, że przetłumaczenie tekstu zajmie Ci nie więcej niż połowę czasu na napisanie oryginalnego posta.

Ja wczoraj założyłem właśnie takiego bloga. Mam teraz sto postów do przetłumaczenia. :)


Przeczytaj resztę artykułu...

wtorek, 3 lipca 2007

AdSense: nowe produkty dostępne

Pisałem przed weekendem, że będzie trzeba jeszcze poczekać na udostępnienie Polakom nowych produktów do polecania w Adsense. Tymczasem dziś zobaczyłem coś takiego:


Za wiele tych produktów nie ma. Przykładowo w kategorii motoryzacja polecać można wyłącznie Firefoksa z toolbarem Google. Nie pozostaje nic innego jak liczyć, że w przyszłości tych PP będzie więcej...


Przeczytaj resztę artykułu...